Rimmel Kind&Free wegański puder prasowany- moja opinia

 Witajcie 😀

Przede mną ostatnie dni lutego, i ostatnie dni w obecnym mieszkaniu- już za kilka dni spakuje się, i raczej nigdy tu nie wrócę. Mieszkanie znalazłam już kilka tygodni temu, jest małe i przytulne- wręcz idealne 😀 Nie mogę się doczekać aż się tam wyprowadzę, ale jeszcze wcześniej muszę tu wszystko porozliczać, sprawdzić skrzynkę pocztową, i- to co mnie najbardziej przeraża- spakować się. 

Zanim jednak będę się tu żalić, ile mi zeszło na pakowaniu, skrobne recenzje kosmetyczną.  Nie tak dawno, jedna z moich ulubionych drogeryjnych marek, wypuściła na rynek, nową serię kosmetyków:

Rimmel

Kind& Free 
Wegański puder prasowany



 


Jako że lubię, wręcz uwielbiam testować nowości kosmetyczne, natychmiast zaczęłam szukać pierwszego kosmetyku z tej serii, który mogłam przetestować. No i tutaj zaczęły się schody. W skład linii Kind&Free Rimmel wchodzą: Podkład (niestety, wszystkie odcienie są dla mnie za ciemne), korektor ( przyznać się, kto mi wykupił ten jaśniejszy odcień?😁), Tusz( dopiero kilka dni temu się o tym dowiedziałam, i bohater dzisiejszego postu, czyli puder prasowany.
Jak on mi się sprawdził?
O tym w dalszej części postu- miłej lektury 😀

Co ostatnio obejrzałam...

 Witajcie :)

Zacznę mało optymistycznie- dni wiosny w lutym( czyli takie jak dziś) są już policzone, podobno. Podobno dziś w nocy ma silnie wiać, burze, ogólne załamanie pogodowe- tak przynajmniej wynika z smsa od Alertu RCB, który dziś do mnie przyszedł. Niestety nie mogę zostać w domu jutro (może przeżyje, wiatr mnie nie porwie, dam znać na IG) ale dla tych, którzy zostaną i nie będą mieli co robić, mam dzisiejszy post. Oczywiście nie jest on skierowany, tylko do tej grupy osób, ale przede wszystkim do nich- abyście jakoś przeżyli pierwsze burze w 2022 roku, odrywając od nich myśli.


Dziś przychodzę do Was z kolejną porcją seriali, które ostatnio obejrzałam.

Uprzedzam, że są to ekranizacje powieści, mojego ulubionego pisarza :)


Czerwona bluzka, jeansowa kurtka ocieplana, skórzane legginsy i botki

 Cześć :)

U mnie już czuć wiosnę w powietrzu- dzisiejszy dzień jest słoneczny, podobno jutro ma być tak samo, no oby. Nie ma nic lepszego, niż piękna pogoda w weekend- zwłaszcza że tydzień był dla mnie naprawdę intensywny i dość pracowity. 

Natomiast jeśli chodzi o dzisiejszy post, mam dla Was kolejną stylizacje :)


Phlov, Kissing me softly, owocowy scrub do ust- moja opinia

 Cześć :)

Dziś przychodzę do Was z recenzją kosmetyku, marki kolejnej znanej osoby- Ani Lewandowskiej.

Zdecydowałam się na zakup, tego kosmetyku, tylko dlatego że z Anią ćwiczę już od ładnych kilku lat, mogę stwierdzić że to z nią zaczynałam swoją przygodę ze sportem, więc dlaczego by nie dać szansy, kosmetykowi jej marki?


Phlov

Kissing me softly

Owocowy scrub do ust





O ile ćwiczenia z Anią wykonuje systematycznie, z pielęgnacją ust jest zupełnie inaczej- często zdarza mi się nie posmarować ust balsamem, o peelingowi tej części twarzy, to praktycznie zapomniałam, w zasadzie nie posiadałam żadnego scrubu do ust. No ale, w pewien zimowy wieczór, wybrałam się z koleżanką na zakupy, do galerii. Po zakupie spodni, kilku drobiazgów kosmetycznych, wbiegłam jeszcze do Sephory i zaczęłam wypytywać o kosmetyki Ani Lewandowskiej. Po obejrzeniu kilku produktów, zdecydowałam się na zakup, scrubu do ust. Przyznaje, że pielęgnacja ust, nadal mi idzie opornie, ale od zakupu i rozpoczęcia używania tego kosmetyku, minęło dwa miesiące, tak więc- czas na recenzje :)